wtorek, 10 września 2013

|011| Równoumagicznienie

Tytuł: Równoumagicznienie
Autor: Terry Pratchett
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 200

Jest to opowieść o tym, czym jest magia i dokąd zmierza, a co ważniejsze, skąd przychodzi i po co. Poniższa historia nie pretenduje jednak do odpowiedzi na wszystkie pytania. Może jednak pomóc w wyjaśnieniu, dlaczego Gandalf nigdy się nie ożenił i dlaczego Merlin był mężczyzną. Ponieważ jest to również opowieść o seksie, choć raczej nie w sensie atletyczno-gimnastycznym, czy też w sensie "policz wszystkie nogi i podziel przez dwa". Chyba że postacie całkowicie wyrwą się spod kontroli autora. Co jest możliwe.

Chyba jak większość osób, które chcą zacząć swoją przygodę ze światem dysku, miałam problem i nie wiedziałam od czego zacząć. W końcu postanowiłam że będę czytać cyklami. Nie pierwszy ogień poszedł cykl o czarownicach. Choć równoumagicznienie nie zupełnie jest dokładnym jego początkiem ( "Trzy wiedźmy" są ) i ma tylko poboczne nawiązania, to bardzo chciałam przeczytać tę książkę.

Nie jestem jakoś specjalnie, feministycznie nastawiona do świata, ale cieszy mnie jeśli kobieta jest traktowana na równi z mężczyzną. Ta książka właśnie o tym jest. A może bardziej o dążeniu do tego. W przedstawionym świecie, kobieta nie może zostać magiem, natomiast mężczyzna nie może być czarownicą. Mała Eskarina przez przypadek została obdarzona mocą maga, ponieważ miała być ósmym synem, ośmego syna. Niestety lub stety urodziła się jako dziewczynka.

Początkowo Babcia Weatcherwax szkoliła ją na czarownicę, ale moc Esk, szukała ujścia. Dziewczynka stwierdziła, że mimo panującym zasadą, ona zostanie pierwszą kobietą magiem. Czy jej się to uda? Musicie już sami doczytać.

Bardzo spodobało mi się jak autor przedstawia wydarzenia w książce. Specyficzne poczucie humoru, lekki i przyjemny język oraz cała gama charyzmatycznych postaci daje nam efekt prawie idealny. Jedyną rzeczą do jakiej mogę się przyczepić to okładka. Bardziej zniechęca do czytania tej książki. Jakbym przechodziła obok niej w księgarni i nie biała bym pojęcia co to jest, to chyba bym po nią nie sięgnęła. Tak ale i w tym przypadku reguła "Nie oceniaj książki po okładce" sprawdza się w stu procentach.

Co mi się podobało: Praktycznie wszystko, specyficzne poczucie humoru autora bardzo mi odpowiada, fabuła, postaci, wszystko na plus.

Co mi się nie podobało: Okładka.

Komu polecam: Każdemu kto szuka czegoś śmiesznego na te nadchodzące jesienne i zimowe wieczory.

                                       Moja ocena:
                                             9/10


1 komentarz:

  1. Mam zamiar zabrać się za całą serię tego autora, a Twoja recenzja jeszcze mnie w tym postanowieniu upewniła :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Jill